To jedno z wielu powiedzeń, próbujących opisać, a także przewidywać scenariusze inwestycyjne oraz rozwój sytuacji giełdowych.
Mamy właśnie przełom maja i czerwca, więc spróbujmy zastanowić się, czy słynna maksyma wilków z Wall Street sprawdza się także teraz.
- I tak i nie, bo na giełdzie – nie ma prostych przepisów! Zasada sell in may oparta jest na przekonaniu, że rynki akcji osiągają z zasady gorsze wyniki w półroczu między majem a październikiem. Dzieje się tak m.in. dlatego, że inwestorzy poznali już wszystkie wyniki spółek za pierwszy kwartał roku, ruch na parkietach jest mniejszy, a stopy zwrotu wyraźnie niższe. Akcje są sprzedawane, a powrót do gry następuje w okresie jesienno-zimowym.
- Zwolennicy tej zasady przytaczają tu statystyki i wykresy z ostatnich 50 lat, według których w okresie letnim można było liczyć nawet na 10-krotnie niższe stopy zwrotu niż jesienią, zimą i wiosną.
- Jednak przeciwnicy teorii mówią, że rynek zawsze jest nieprzewidywalny, a ostatnio zmienia się wręcz radykalnie. Np. SP500 w ciągu ostatnich 10 lat wygenerował w letnim okresie ujemną stopę zwrotu tylko 2 razy. Wniosek jest zawsze ten sam – nie ma co budować swoich strategii inwestycyjnych na podstawie giełdowych porzekadeł! Bez rzetelnej wiedzy, solidnych fundamentów oraz cierpliwości rozmaite poszukiwania prostych zasad i dróg na skróty zawsze kończą się katastrofą.
- Jesienią zeszłego roku słabość rynków biła po oczach. Światowy kapitał stawiał na amerykański dolar, gdzie znajdował schronienie przed kaprysami giełdy. Przyszedł jednak moment, gdy inwestorzy dostrzegli na horyzoncie majaczącą zapowiedź zakończenia cyklu podwyżek stóp procentowych przez amerykański FED. Zaczęli szukać na potęgę bardziej ryzykownych okazji inwestycyjnych, a na tej fali spektakularnie zyskiwał również warszawki parkiet i polski złoty.
- Jednakże falę euforii zakłócają informacje z USA, a także spadki z ostatnich dni. Rynki żyją obawami o możliwą, przynajmniej teoretycznie, niewypłacalność USA. Niepokoje nasilają się w kontekście ciągłego szukania porozumienia w Waszyngtonie. Sprawa dotyczy amerykańskiego zadłużenia i tym samym uniknięcia fatalnego w skutkach ogłoszenia niewypłacalności.
- Co więcej, chodzi także o stan amerykańskiej gospodarki. Tutaj paradoksalnie złą dla rynków akcji informacją jest ta, że jest on znacznie lepszy od oczekiwań! Znaczy to, że gospodarka umacnia dolar i powoduje, że Rezerwa Federalna może dłużej trzymać stopy procentowe na rekordowo wysokich poziomach i wstrzymywać ich obniżkę. Przez to dłużej będzie się opłacało inwestowanie w amerykańską walutę i tym samym – odpływ kapitału z giełdy. Dolar, który ostatnio coraz wyraźniej odzyskuje siły, zdaje się mocno ten scenariusz potwierdzać.