Jak banki drenują nasze portfele, cz. 1

Wszystko za zero złotych?

Wielu z nas doskonale zdaje sobie sprawę, że to mit. Nawet jeśli kiedykolwiek było w tym chwytliwym sloganie coś prawdy, to już niewątpliwa bajkowa przeszłość. Za większość usług bankowych płacimy, choć nader często nie zdajemy sobie z tego sprawy.

Kilkanaście lat temu banki rozpoczęły między sobą wojnę, której stawką było pozyskiwanie nowych klientów. Wabikiem było owo sławne „wszystko za zero”. I tu wielu powie: moment, co ty gadasz? Przecież i dziś konta i karty w wielu bankach też są za darmo! Tylko czy aby na pewno?

Dlaczego w czasach hasła „Wszystko za zero” banki faktycznie mogły rozpieszczać klientów oraz głosić wszem i wobec rezygnację z opłat?. 

W dużym stopniu było to możliwe dzięki jednym z najwyższych tzw. opłat interchange.

Część opłat ponoszonych z tego tytułu przez przedsiębiorców trafia do organizacji płatniczych, część do firm, które [m.in](http://m.in/). instalują w sklepach terminale, a część bezpośrednio właśnie do banków. I to głównie z tego źródła banki mogły dotować „darmowe” konta, karty i wypłaty z bankomatów.

W owych „czasach zerowych” banki oferowały konta, karty, wypłaty ze wszystkich bankomatów za 0 zł, i to nie tylko w Polsce, ale na całym świecie.

I nie stawiały w zasadzie żadnych warunków. Ba, nawet zdarzało się, że to nam płaciły! Tak było np. w przypadku zwrotu drobnej części (zazwyczaj 1-2%) wydatków opłaconych kartą, czyli usługa tzw. money back.

Ale to eldorado w pewnym momencie się skończyło. Złożyło się na to szereg przyczyn i okoliczności, ale przede wszystkim przedsiębiorcom nie uśmiechało się oddawanie 3-4% od każdej transakcji bezgotówkowej. Sprawny lobbing przyniósł w tym przypadku konkretny efekt. Haracze zostały drastycznie obniżone. Dziś do banków płynie do 0,2% wartości transakcji dokonanej kartą debetową i około 0,3% kredytową.

W tym momencie skończyła się era „Wszystko za zero”. Banki zaczęły podnosić opłaty, choć robią to cały czas tak, byśmy wciąż wierzyli, że za usługi bankowe się nie płaci. Była to pierwsza konsekwencja zmian w systemie opłat kartowych, która trwa do dziś