Kiedy dziś wejdziemy na strony banków, a dokładnie na strony kont osobistych, wciąż zewsząd bije nas po oczach „0 zł”
Ale teraz przy tych zerach pojawiły się gwiazdki czy też znaki zapytania. Okazuje się, że pod taką zerową przykrywką kryje się przeważnie szereg warunków, które trzeba spełnić, żeby faktycznie za konto lub kartę nie płacić.
Prawdą jest, że w jeszcze kilku bankach prowadzenie konta jest bezwarunkowo bezpłatne, ale wtedy przeważnie jeśli konto jest za darmo, to warunki do spełnienia pojawią się przy karcie. Sprytne, co nie?
Banki przyjęły różne strategie
Z reguły warunkami darmowości jest regularne zasilanie konta określoną kwotą, np. z tytułu wynagrodzenia; w ten sposób banki chcą, by ich konto było dla klienta rachunkiem podstawowym. Równie często ma być to wykonanie kartą, BLIKiem lub aplikacją płatniczą w smartfonie określonej liczby transakcji lub o określonej wartości. Ale coraz częściej warunkiem staje się wyrażenie przez klienta tzw. zgód marketingowych, czyli w praktyce – pozwolenie bankowi, by mógł oferować klientom inne produkty i usługi
Możemy się też spodziewać, że banki nie zmienią mechanizmu zwolnienia z opłat, ale będą podkręcać wartość i ilość tych warunków.
Kiedyś do skasowania opłaty za kartę wystarczyła jedna płatność kartą; dzisiaj trzeba wykonać np. trzy czy pięć w miesiącu.
Przewidywać można, że taka zerowa przykrywka jeszcze długo będzie maskować rzeczywistość w bankach, dlatego tym bardziej powinniśmy uważniej sprawdzać, co się dzieje pod nią.
Wzrost opłat za wypłaty gotówki z bankomatów też jest bezpośrednim skutkiem zmian w systemie opłat kartowych.
Ta usługa po prostu sporo kosztuje. Operator bankomatu musi kupić urządzenie, zapewnić bezpieczeństwo transakcji, stały monitoring oraz dbać o to, by gotówki w bankomacie nie zabrakło. A to kolejny koszt, bo pieniądze trzeba dowieźć i umieścić w maszynie.
Problem w tym, że opłaty za wypłatę z bankomatu, jaką może pobrać operator, ustalają organizacje płatnicze. I one od lat się nie zmieniły.