A dotyczą obszarów zaskakujących dla nawet największych fantastów. Chodzi o cenę metra kwadratowego kawalerki w dużym, polskim mieście; lub liczby pojedynczych pokojów do wynajęcia, jakie można wydzielić z 45-metrowego mieszkania w bloku.
Kto chciałby się uprzeć i poszukać tańszej alternatywy, na dobrą sprawę może dać sobie spokój.
Tańszych mieszkań od lat, jak nie było, tak nie ma. I najpewniej szybko nie będzie. Bo deweloperzy to, co mają na teraz na stanie, sprzedają na etapie dziury w ziemi. Ceny więc niestety – prędko nie spadną.
Kto dokładnie wysłał ceny nieruchomości we wspomniany wyżej kosmos? Otóż w głównej mierze odpowiadają za to autorzy programu z tanim kredytem w roli głównej. A stało się tak z dwóch głównych powodów.
Po pierwsze, uruchomili większość potencjalnych chętnych, których wcześniej na mieszkanie nie było po prostu stać ze względu na brak zdolności kredytowej.
Po drugie zaś, zmobilizowali takich, którzy posiadając zapasy gotówki kredytu nie potrzebowali, ale wcześniej wstrzymywali się z decyzjami o zakupie mieszkania.
🏆Rekordy popularności bije tzw. flipping. Nazwa pochodzi z gier komputerowych, a sam proceder doprowadził ok. 20 lat temu do katastrofy na amerykańskim rynku nieruchomości. Polega to z grubsza na upolowaniu nieruchomości jak najtaniej, często o kontrowersyjnym statusie lub stanie i przeważnie za gotówkę; następnie kompleksowym, błyskawicznym wyremontowaniu i odsprzedaniu równie szybko.
Jeśli chodzi o głównego winowajcę, czyli tani kredyt, to w bankach czeka kilkadziesiąt tysięcy świeżutkich wniosków.
A nieprzygotowany do tak zmasowanego szturmu system nie radzi sobie z ich rozpatrywaniem. A ceny rosną w poje… nieprawdopodobnie zawrotnym tempie, nie widzianym od historycznego 2008 roku. Tak, tak, dobrze pamiętacie, co się wtedy rozpoczęło:) I przypadkiem – również miało ścisły związek z rynkiem wciskanych na potęgę kredytów i nieruchomości.
Ciekawe, w jakiej rzeczywistości obudzimy się od teraz za rok…