Ropna wojna nerwów

Ceny ropy naftowej wydają się uspokajać. Ostatnie tygodnie przyniosły jej spadki największe od ponad pół roku. 

 Co będzie dalej? Wiele zależy od głównych państw-eksporterów ropy naftowej oraz skali ożywienia gospodarczego w drugiej połowie roku. Bo rozwijające się światowe gospodarki potrzebują paliw! Więc cała geopolityczna układanka i tak koniec końców skończy się – przy dystrybutorze.

Rynki naftowe wypatrują decyzji rządów poszczególnych państw – bo spodziewają się, że najwięksi producenci surowca utrzymają obecne limity wydobycia. Kiedy już rozstrzygnie się sprawa podaży ropy, na rynek, wejdą kwestie popytu – czyli jak bardzo największe gospodarki (zwłaszcza Chiny 🇨🇳 i Stany Zjednoczone 🇺🇸) zwiększą zapotrzebowanie na paliwa w obliczu nadchodzącego, być może, ożywienia. I to będzie decydowało o cenach. Czy może nam znów grozić poziom stu dolarów i więcej za baryłkę?


Na światowym rynku ropy, która do niedawna jeszcze wywoływała skrajne emocje wśród inwestorów – maj przyniósł faktycznie zauważalne uspokojenie. 

Trzeba przede wszystkim wciąć pod uwagę konflikt na Bliskim Wschodzie. Swoista premia geopolityczna, która została wyceniona w kwocie za baryłkę – okazała się za wysoka i poszła za daleko. To zostało obecnie zredukowane, w wyniku czego ropa brent spadła wyraźnie poniżej 80 dolarów.

Co zatem napędzało wcześniej ceny ropy, oprócz napięć na Bliskim Wschodzie? I związanego z nimi ryzyka transportu przez rejon Morza Czerwonego? To w zasadzie zwykła, fundamentalna relacja popytu i podaży. To, co jakiś czas temu zrobiły kraje OPEC Plus pod przewodnictwem Arabii Saudyjskiej, czyli dobrowolna redukcja wydobycia w rezultacie radykalnie windowało wzrost cen. A to, że państwa skupione wokół Arabii wyższych cen niezmiennie pragną jest oczywiste i zrozumiałe. 

Obecnie jesteśmy de facto przed kolejnymi decyzjami. 

 Co zrobią kraje, które zdecydowały się ograniczyć podaż? Jakie decyzje zapadną na całe drugie półrocze 2024 roku? Eksporterzy z jednej strony chcą jak najkorzystniejszych cen, ale z drugiej – chcą też więcej produkować.